niedziela, 5 listopada 2017

Bajki Wróżki Zębuszki - Śpiąca Królewna...

Jestem Wróżką Zębuszką i od wieeelu lat przychodzę nocą po pierwsze zęby – mleczaki, które dzieci na całym świecie chowają dla mnie pod poduszką po ich wypadnięciu. W ostatnich latach zaobserwowałam, że te mleczaki nie są bielutkie i zdrowe, jak kiedyś, ale chore, z ciemnymi plamkami, zarażone próchnicą... przyjrzałam się wtedy, co te ząbki gryzły, co ich właściciele jedli na kolację i przez cały dzień?? I załamałam swoje wróżkowe ręce... Nigdy przenigdy dzieci nie jadły tyyyle cukru, co dzisiaj – w słodyczach, w kakao, w jogurtach, w płatkach śniadaniowych, a nawet w zdawałoby się słonych czy wytrawnych potrawach! 
Dlatego postanowiłam tę bajeczną książeczkę dać właśnie Tobie – Drogie Dziecko – w zamian za Twoje mleczne ząbki! Z życzeniami zdrowia – dla zębów i dziąseł, ale też dla całego Twojego organizmu!
Wróżka Zębuszka

ŚPIĄCA KRÓLEWNA

Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siedmioma rzekami i jeszcze za siedmioma innymi państwami leżało królestwo, którego władcy długo czekali na dziedzica. Kiedy wreszcie król i królowa doczekali się narodzin córeczki, radości było co niemiara! Wyprawili wielkie chrzciny, na które zaprosili wszystkich poddanych, wszystkich sąsiadów i wszystkie wróżki z okolicy. No, prawie...

Tak się stało, że dwanaście przybyłych wróżek nachyliło się nad kołyską dziecięcia i zaczęło obdarzać królewnę swoimi darami – pierwsza powiedziała: „będziesz dobra!”, druga rzekła: „będziesz piękna!”, trzecia: „wszyscy będą cię kochać!”, czwarta: „będziesz się opiekowała zwierzętami!”, piąta: „nigdy nie zabraknie ci jedzenia!”, szósta: „będziesz miała zgrabną sylwetkę!”, siódma: „będziesz cudownie tańczyć!”, ósma: „będziesz rysować i malować tak, że twoje rysunki będą wyglądać jak żywe!”, dziewiąta: „zawsze będziesz miała strojne szaty!”, dziesiąta: „będziesz się uśmiechać do wszystkich istot!”, jedenasta: „będziesz umiała pokonać swój strach!” i już dwunasta otwierała usta, żeby przekazać swój dar, kiedy huknęło, błysnęło i niczym wielki czarny ptak w powietrzu pojawiła się trzynasta wróżka, której na chrzciny nie zaproszono.

„I ja też mam swoje życzenie dla królewny, której rodzice tak mnie zlekceważyli!!” - krzyknęła zła wróżka, zbliżając się do kołyski - „W dniu, w którym skończysz szesnaście lat, ukłujesz się wrzecionem i umrzesz! I nie będzie już pięknej, dobrej, szczęśliwej królewny, tylko żałoba w całym kraju!” To powiedziawszy, czarna wróżka odleciała tak szybko, że nikt nie zdążył zareagować. W tej pociemniałej nagle i złowieszczej atmosferze zbliżyła się dwunasta dobra wróżka, która nie zdążyła jeszcze wypowiedzieć swojego życzenia. Poważnie powiedziała: „Nie mam takiej mocy, żeby całkowicie odmienić poprzednią wróżbę... Czarna wróżka przypomina nam o istnieniu ciemnej strony życia, która była, jest i będzie... ale żadna wróżba nie decyduje w 100% o naszej przyszłości i naszym życiu! I to jest właśnie moje życzenie dla królewny – będziesz silna i będziesz sama decydować o swoim losie! Nie umrzesz w dniu swoich szesnastych urodzin, chociaż prędzej czy później umrzesz – jak każdy człowiek...”

Mimo tego zapewnienia dwunastej wróżki król i królowa w wielkiej panice wydali rozkaz, aby w całym królestwie spalić wszystkie wrzeciona i nie ważyć się budować nowych. Swoją córeczkę bardzo pilnowali i na niewiele jej pozwalali, lękając się o jej zdrowie i życie...
Nie mogła wychodzić poza teren zamku i ogrodu... nie mogła jeździć konno... nie mogła bawić się z psami podwórzowymi – jedynie pozwolono jej na papużki w klatce i rybki w akwarium... chociaż sama nie mogła wchodzić do wody... nie mogła nigdy i nigdzie przebywać bez żadnej opieki... Dziw nad dziwy, że przy tylu ograniczeniach królewna mimo wszystko wyrastała na zdrową, silną i piękną dziewczynę!

Gorzej działo się z jej rodzicami... ciągle w strachu o córkę, ciągle w stresie, ciągle zwoływali najtęższe głowy z kraju i zza granicy, ciągle siedzieli z nimi długimi godzinami, żeby klątwę złej wróżki odczynić – a przez to zaniedbali swoje zdrowie i życie! Zajadali ten swój lęk i stres słodkościami, do których jako władcy królestwa mieli łatwy dostęp. Białe pieczywo, ciasta z pszennej mąki, śmietany i cukru ciągle gościły na królewskim stole. Czarna herbata i jeszcze czarniejsza kawa popijane były od rana do nocy, ale żadne ich ilości nie pomogły rozwiązać rodzinnego problemu. Król i królowa byli coraz smutniejsi, coraz bardziej przygnębieni, a przy tym coraz grubsi.
I tak nadszedł dzień szesnastych urodzin królewny, ale nikt się na ten moment nie cieszył, zwłaszcza para królewska wolałaby zatrzymać czas albo nawet go cofnąć, gdyby tylko mieli taką moc! A jubilatka sama miała mieszane uczucia – odczuwała przygnębiającą atmosferę zamku, ale nie do końca wierzyła w pechową przepowiednię, z którą zdążyła się przez te wszystkie lata oswoić. Miała nadzieję, że kiedy skończy się ta doba i żaden kataklizm nie nastąpi, to wreszcie uzyska więcej wolności, swobody i spokoju... I tak właśnie zadziwiająco spokojnie płynął ten dzień ku swemu końcowi, północ się zbliżała, królewna ciągle cała i zdrowa, wszyscy na dworze już lżej oddychać zaczęli, w tym służące i opiekunki dziewczęcia. Łatwo jej przyszło ich uwadze umknąć i zapuścić się w rejony, których wcześniej nie odwiedzała.

Udała się otóż schodami na strych, do którego olbrzymie i ciemne drzwi wstępu broniły. Pociągnęła dziewczyna za klamkę, spodziewając się, że zamknięte będą, a ku jej wielkiemu zdziwieniu na oścież się otwarły. W głębi światełko błyskało, jakby zapraszało, tam więc kroki swe skierowała. Tymczasem na dole zamkowy zegar dwunastą zaczął wybijać, ale królewna go nie słyszała. W głębi strychu, w świetle świecy zobaczyła miłą staruszkę siedzącą przy dziwnej drewnianej maszynie. Było to jedyne ocalałe w tej krainie wrzeciono, ale królewna nie wiedziała, co to jest, jako że nigdy wcześniej nic takiego nie widziała. Zbliżyła się i równo z ostatnim uderzeniem zegara wyciągnęła rękę ku urządzeniu, ukłuła się w serdeczny palec – i zasnęła. Razem z nią zasnęli wszyscy na zamku – zestresowani a przy tym niezdrowo przejedzeni król i królowa... dworzanie w komnatach... rycerze w sali kominkowej... parobkowie w stajniach... konie, psy, koty i koguty na podwórzu...


Ale spośród wszystkich śpiących tylko królewna śniła swój sen proroczy – i w tym śnie spotkała młodzieńca, który po wielu latach z dalekiej krainy przybył, aby ze snu ją obudzić, z zamku uwolnić i cały świat pokazać. Tak się też stało. Przybył królewicz, gorącym pocałunkiem obudził, do lasu, w góry i nad morze zabrał, świeżymi warzywami i owocami częstował, grzyby, nasiona i korzonki nauczył zbierać i strawę z nich przyrządzać.
I tak żyli długo i szczęśliwie – bez cukrzycy!