piątek, 1 lipca 2016

Słodki piknik (opowiastka z morałem)

Po długiej przejażdżce rowerowej wszyscy byli bardzo głodni i spragnieni. Dlatego cała trójka: mama Ewa, tata Dariusz i córeczka Gaja rzucili się do sakw, żeby wyciągnąć piknikowe zapasy. Najpierw rozłożyli obrus na rozgrzanej słońcem, ale o tej porze zacienionej już trawie. Potem ułożyli miłą dla oka kolorową kompozycję świeżych i suszonych owoców, orzechów, sałatki jarzynowej oraz kanapek z hummusem i kiszonym ogórkiem. W centralnym miejscu postawili deser - ciemnobrązowe ciasto pachnące czekoladą i przełożone śnieżnobiałą śmietanką kokosową. Woda w termosie z dodatkiem cytryny, mięty i mrożonych malin ciągle była przyjemnie zimna.


W tle cicho brzęczały owady, a zmęczone upałem ptaki zaczynały odzyskiwać swój śpiewaczy wigor. Przez kilka minut tylko odgłosy potrójnego gryzienia, chrupania i przełykania zakłócały tę tak zwaną ciszę na łonie przyrody.

Mmmm, jakie to dobre! - sielankę urozmaicił głos mamy Ewy, skierowany do taty Dariusza. - Nigdy nie przestanę podziwiać Twojej umiejętności doprawiania sałatek.
O, dzięki kochana, zawsze miło mi to słyszeć. - odwzajemnił tato z uśmiechem w głosie. - Ale to Twoje ciasto czekoladowe jak zwykle jest najpyszniejsze w świecie!
Ja, ja pokroję, daj Tato! - wtrąciła Gaja, bardzo samodzielna pięciolatka. - Ja już umiem kroić nożem, patrz Mamo!


Na ten malowniczy obrazek ścieżką z głębi lasu nadeszła staruszka. Miała bardzo babcine rumiane policzki, nad nimi śmiejące się niebieskie oczy, a jeszcze wyżej starannie ufryzowane siwe loczki. - Ależ ty jesteś śliczna, malutka! - zachwyciła się Gają. - I masz taką piękną sukieneczkę! Patrz, mam coś dla ciebie, zobacz jaki słodki cukiereczek. Wabiła dziewczynkę, trzymając w wyciągniętej dłoni zawiniętego w folię lizaka. Zaciekawiona Gaja zbliżała się nieśmiało, jednak ubiegł ją ojciec. Wstał z trawy i pierwszy podszedł do staruszki:
Bardzo panią przepraszam, ale w naszej rodzinie nie jemy takich rzeczy. Dziękujemy za chęć poczęstowania naszej córki, ale musimy odmówić.
Staruszka zdębiała, jednak zareagowała niemal z automatu:
Ale co pan? Przecież to tylko lizak, panie! Jakbyś pan przeżył wojnę, tobyś wiedział, co to za dobro, dać dziecku lizaka! Moje dzieci jadły lizaki i moje wnuki jedzą lizaki i jedno w drugie jak dęby wyrośnięte!
Proszę pani - powtórzył mężczyzna - naprawdę dziękujemy, jednak nie dajemy naszej córce mocno przetworzonego jedzenia, a zwłaszcza słodyczy, w których jest sam cukier, bo to praktycznie rzecz biorąc trucizna...
Panie drogi! Przecież cukier krzepi!? - staruszka była zbyt zdziwiona, żeby się obrazić.

W tym momencie mama postanowiła zareagować, przytulając nieco zalęknioną Gaję i zwracając się do starszej kobiety z zapraszającym uśmiechem:
No właśnie cukier nie krzepi, oj nie, wręcz przeciwnie. Ale może usiądzie pani tu z nami na chwilkę i porozmawiamy sobie? Proszę, niech pani sama zobaczy, ile tu mamy słodkości, a wszystkie są bez cukru, naprawdę.

Z niejakim oporem staruszka dała się zaprowadzić na miejsce pikniku i usadowić na poduszce.
O, proszę, tu mamy cytrynową wodę do picia, a tu jabłka, gruszki, pomarańcze…
Oj nie, kochanieńka. Nie mogę surowych owoców, źle mi się trawią…
To może suszone śliwki? Najlepsze na trawienie! Albo rodzynki, a tu orzechy, proszę się częstować! A może kawałek ciasta?
A chętnie, chętnie. Ale pani mówi, że ono tak całkiem bez cukru?
No tak, słodzone daktylami i bananami, proszę, niech pani sama spróbuje.
A wie pani, że nawet dobre? I słodkie! W życiu bym nie powiedziała, że bez cukru! No ale co ten cukier tak państwu szkodzi, że państwo dziecku też nie dają?
Och, długo by opowiadać. Chodzi nam o to, że dzisiejsze słodycze i napoje kupowane w sklepach są napakowane chemicznymi słodzikami, przetworzonym cukrem, syropem glukozowo-fruktozowym i innymi takimi...


Co gorsza, nie tylko cukierki, czekoladki czy lizaki, ale i inne rzeczy - wtrącił tato. - Czy pani uwierzy, że cukier dodają do wszystkich płatków śniadaniowych, do chleba, mleka, jogurtów, do groszku i kukurydzy w puszce, nawet do wędlin??
No i wychodzi na to, że dzisiaj zwykły człowiek je kilkadziesiąt razy więcej cukru niż sto lat temu - nawet jeśli nie słodzi kawy czy herbaty - uzupełniła mama. - Nasza lekarka potwierdza, że to bardzo szkodzi zdrowiu i przyczynia się do wieeeeelu chorób. Dlatego wolimy dawać Gai tylko naturalne słodkości. Ona wprost uwielbia to wszystko: owoce, nasiona, orzechy, ciasto z gorzką czekoladą…
Chociaż od migdałów woli orzechy laskowe, a od porzeczek truskawki… - rzucił tato z uśmiechem, po czym czule zwichrzył grzywkę córki, porwał ją na ręce i zakręcił się z nią razem jak na karuzeli.
Jeszcze tato, jeszcze! - wołała uszczęśliwiona dziewczynka.

Widząc ten wybuch czułości i energii, staruszka poczuła się dziwnie zadowolona z finału sytuacji. Pożegnawszy się ze zdrowo-odżywiającą-się rodziną, odeszła w swoją stronę, unosząc dary - dwa piękne czerwone jabłka - dla wnuków.

Zdjęcie oraz infografika: Dominika Faryno
Tekst opublikowany w e-booku "Słodki Piknik" wydanym przez Fundację Szczęśliwi Bez Cukru, Warszawa 2017.