Jestem
Wróżką Zębuszką i od wieeelu lat przychodzę nocą po pierwsze
zęby – mleczaki, które dzieci na całym świecie chowają dla
mnie pod poduszką po ich wypadnięciu. W ostatnich latach
zaobserwowałam, że te mleczaki nie są bielutkie i zdrowe, jak
kiedyś, ale chore, z ciemnymi plamkami, zarażone próchnicą...
przyjrzałam się wtedy, co te ząbki gryzły, co ich właściciele
jedli na kolację i przez cały dzień?? I załamałam swoje wróżkowe
ręce... Nigdy przenigdy dzieci nie jadły tyyyle cukru, co dzisiaj –
w słodyczach, w kakao, w jogurtach, w płatkach śniadaniowych, a
nawet w zdawałoby się słonych czy wytrawnych potrawach!
Dlatego
postanowiłam tę bajeczną książeczkę dać właśnie Tobie –
Drogie Dziecko – w zamian za Twoje mleczne ząbki! Z życzeniami
zdrowia – dla zębów i dziąseł, ale też dla całego Twojego
organizmu!
Wróżka
Zębuszka
ŚPIĄCA KRÓLEWNA
Za
siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siedmioma rzekami i
jeszcze za siedmioma innymi państwami leżało królestwo, którego
władcy długo czekali na dziedzica. Kiedy wreszcie król i królowa
doczekali się narodzin córeczki, radości było co niemiara!
Wyprawili wielkie chrzciny, na które zaprosili wszystkich poddanych,
wszystkich sąsiadów i wszystkie wróżki z okolicy. No, prawie...
Tak
się stało, że dwanaście przybyłych wróżek nachyliło się nad
kołyską dziecięcia i zaczęło obdarzać królewnę swoimi darami
– pierwsza powiedziała: „będziesz dobra!”, druga rzekła:
„będziesz piękna!”, trzecia: „wszyscy będą cię kochać!”,
czwarta: „będziesz się opiekowała zwierzętami!”, piąta:
„nigdy nie zabraknie ci jedzenia!”, szósta: „będziesz miała
zgrabną sylwetkę!”, siódma: „będziesz cudownie tańczyć!”,
ósma: „będziesz rysować i malować tak, że twoje rysunki będą
wyglądać jak żywe!”, dziewiąta: „zawsze będziesz miała
strojne szaty!”, dziesiąta: „będziesz się uśmiechać do
wszystkich istot!”, jedenasta: „będziesz umiała pokonać swój
strach!” i już dwunasta otwierała usta, żeby przekazać swój
dar, kiedy huknęło, błysnęło i niczym wielki czarny ptak w
powietrzu pojawiła się trzynasta wróżka, której na chrzciny nie
zaproszono.
„I
ja też mam swoje życzenie dla królewny, której rodzice tak mnie
zlekceważyli!!” - krzyknęła zła wróżka, zbliżając się do
kołyski - „W dniu, w którym skończysz szesnaście lat, ukłujesz
się wrzecionem i umrzesz! I nie będzie już pięknej, dobrej,
szczęśliwej królewny, tylko żałoba w całym kraju!” To
powiedziawszy, czarna wróżka odleciała tak szybko, że nikt nie
zdążył zareagować. W tej pociemniałej nagle i złowieszczej
atmosferze zbliżyła się dwunasta dobra wróżka, która nie
zdążyła jeszcze wypowiedzieć swojego życzenia. Poważnie
powiedziała: „Nie mam takiej mocy, żeby całkowicie odmienić
poprzednią wróżbę... Czarna wróżka przypomina nam o istnieniu
ciemnej strony życia, która była, jest i będzie... ale żadna
wróżba nie decyduje w 100% o naszej przyszłości i naszym życiu!
I to jest właśnie moje życzenie dla królewny – będziesz silna
i będziesz sama decydować o swoim losie! Nie umrzesz w dniu swoich
szesnastych urodzin, chociaż prędzej czy później umrzesz – jak
każdy człowiek...”
Mimo
tego zapewnienia dwunastej wróżki król i królowa w wielkiej
panice wydali rozkaz, aby w całym królestwie spalić wszystkie
wrzeciona i nie ważyć się budować nowych. Swoją córeczkę
bardzo pilnowali i na niewiele jej pozwalali, lękając się o jej
zdrowie i życie...
Nie
mogła wychodzić poza teren zamku i ogrodu... nie mogła jeździć
konno... nie mogła bawić się z psami podwórzowymi – jedynie
pozwolono jej na papużki w klatce i rybki w akwarium... chociaż
sama nie mogła wchodzić do wody... nie mogła nigdy i nigdzie
przebywać bez żadnej opieki... Dziw nad dziwy, że przy tylu
ograniczeniach królewna mimo wszystko wyrastała na zdrową, silną
i piękną dziewczynę!
Gorzej
działo się z jej rodzicami... ciągle w strachu o córkę, ciągle
w stresie, ciągle zwoływali najtęższe głowy z kraju i zza
granicy, ciągle siedzieli z nimi długimi godzinami, żeby klątwę
złej wróżki odczynić – a przez to zaniedbali swoje zdrowie i
życie! Zajadali ten swój lęk i stres słodkościami, do których
jako władcy królestwa mieli łatwy dostęp. Białe pieczywo, ciasta
z pszennej mąki, śmietany i cukru ciągle gościły na królewskim
stole. Czarna herbata i jeszcze czarniejsza kawa popijane były od
rana do nocy, ale żadne ich ilości nie pomogły rozwiązać
rodzinnego problemu. Król i królowa byli coraz smutniejsi, coraz
bardziej przygnębieni, a przy tym coraz grubsi.
I
tak nadszedł dzień szesnastych urodzin królewny, ale nikt się na
ten moment nie cieszył, zwłaszcza para królewska wolałaby
zatrzymać czas albo nawet go cofnąć, gdyby tylko mieli taką moc!
A jubilatka sama miała mieszane uczucia – odczuwała
przygnębiającą atmosferę zamku, ale nie do końca wierzyła w
pechową przepowiednię, z którą zdążyła się przez te wszystkie
lata oswoić. Miała nadzieję, że kiedy skończy się ta doba i
żaden kataklizm nie nastąpi, to wreszcie uzyska więcej wolności,
swobody i spokoju... I tak właśnie zadziwiająco spokojnie płynął
ten dzień ku swemu końcowi, północ się zbliżała, królewna
ciągle cała i zdrowa, wszyscy na dworze już lżej oddychać
zaczęli, w tym służące i opiekunki dziewczęcia. Łatwo jej
przyszło ich uwadze umknąć i zapuścić się w rejony, których
wcześniej nie odwiedzała.
Udała
się otóż schodami na strych, do którego olbrzymie i ciemne drzwi
wstępu broniły. Pociągnęła dziewczyna za klamkę, spodziewając
się, że zamknięte będą, a ku jej wielkiemu zdziwieniu na oścież
się otwarły. W głębi światełko błyskało, jakby zapraszało,
tam więc kroki swe skierowała. Tymczasem na dole zamkowy zegar
dwunastą zaczął wybijać, ale królewna go nie słyszała. W głębi
strychu, w świetle świecy zobaczyła miłą staruszkę siedzącą
przy dziwnej drewnianej maszynie. Było to jedyne ocalałe w tej
krainie wrzeciono, ale królewna nie wiedziała, co to jest, jako że
nigdy wcześniej nic takiego nie widziała. Zbliżyła się i równo
z ostatnim uderzeniem zegara wyciągnęła rękę ku urządzeniu,
ukłuła się w serdeczny palec – i zasnęła. Razem z nią zasnęli
wszyscy na zamku – zestresowani a przy tym niezdrowo przejedzeni
król i królowa... dworzanie w komnatach... rycerze w sali
kominkowej... parobkowie w stajniach... konie, psy, koty i koguty na
podwórzu...
Ale
spośród wszystkich śpiących tylko królewna śniła swój sen
proroczy – i w tym śnie spotkała młodzieńca, który po wielu
latach z dalekiej krainy przybył, aby ze snu ją obudzić, z zamku
uwolnić i cały świat pokazać. Tak się też stało. Przybył
królewicz, gorącym pocałunkiem obudził, do lasu, w góry i nad
morze zabrał, świeżymi warzywami i owocami częstował, grzyby,
nasiona i korzonki nauczył zbierać i strawę z nich przyrządzać.
I
tak żyli długo i szczęśliwie – bez cukrzycy!