niedziela, 18 sierpnia 2013

ŚWIAT DYSKU – RODZINA TROLLI – JEŻYCJADA[1] 2004

W piątkowy wieczór, u progu weekendu, zagościły w naszym domu dwie nowe książki. Przydział czytelniczy dokonał się bez słów – W. zajął się troskliwie lekturą „Na glinianych nogach”, mnie zaś całkowicie pochłonął „Język Trolli”. Mężczyzna czyta książkę mężczyzny, kobieta czyta książkę kobiety – jakże staroświecko idylliczny obrazek. Zasmuciło mnie zatem, że kiedy po skończeniu z Musierowicz zabrałam się za wolnego już Pratchetta, chcąc powrócić w wiek XXI: czas równouprawnienia, partner mój nie tylko nie wyraził chęci sięgnięcia po 15. już tom Jeżycjady, ale wręcz w przekornym odruchu na swoim gadu-gadu zamieścił taki oto komentarz: Chłopaki, nie czytajcie Musierowicz!![2] Tak, tak na moim własnym (przynajmniej w połowie, jako rzecze intercyza) pececie!! 

Czym tłumaczyć fakt, że wielu lubiących książki facetów NIE ZACZNIE NAWET czytać czegokolwiek autorstwa poznańskiej Autorki? Czyżby odstręczała ich kryjąca się za okładkowymi wizerunkami dorastających pannic sugestia łzawych westchnień i irracjonalnych zachowań? Drodzy Panowie, w takim razie proszę nigdy więcej nie zgłaszać zażaleń w formie „nie da się zrozumieć kobiet”, skoro mając tak wspaniały, wieloczęściowy przewodnik po ich duszach i marzeniach[3], po prostu z niego nie korzystacie!

Jednakowoż, gdybym w tym jednym zdaniu z wykrzyknikiem chciała zawrzeć opis fenomenalnych (także w sensie sprzedanych setek tysięcy egzemplarzy, co w kraju nad Wisłą może zadziwić) książek Małgorzaty primo voto Barańczak, wyrządziłabym Wam, czytelnicy obojga – mam nadzieję – płci, nienaprawialną krzywdę. Dlatego też poniżej zamieszczam porównanie „Języka Trolli” z „Na glinianych nogach”, którym pragnę udowodnić, że zarówno Pratchett, jak i Musierowicz, to najczystsza klasyka wielkich Autorów.

Punkt pierwszy, czyli PODOBIEŃSTWA:
·   Oba porównywane tomy należą do większych całości: sagi świata Jeżyc, uroczej poznańskiej dzielnicy oraz sagi Świata Dysku, czyli alternatywnego kosmosu. Każda z nich jest na swój sposób fantastyczna (tak, zwę Jeżycjadę fantastyczną; sami powiedzcie, czy realistyczne jest, aby w Polsce XX/XXI wieku naprawdę istniała TAKA rodzina, jak Borejkowie??).
·   Każda z tych dwu książek jest w ramach swojego cyklu wyjątkowa: „Język Trolli” po raz pierwszy opowiada o poznańskim mikroświecie z perspektywy chłopaka, nie przypadkowego jednak dziewięciolatka, ale syna Idy Sierpniowej, wnuka Kalamburki, brata Łusi, siostrzeńca Gaby, Nutrii i Pulpy, kuzyna Pyzy i Tygryska, itd. Z kolei dwudziesta któraś książka Pratchetta zajmuje się istotą zupełnie nieludzką, a nawet nieżyjącą i jednocześnie nieumarłą. Może to wyjątek, a może precedens?
·      Owi główni bohaterowie są do siebie dosyć podobni: Józio – Pepe, milczący „rozbudowujący się w głąb” introwertyk oraz Golem, który konstrukcyjnie nie posiada narządów mowy. Obaj są inteligentni, szlachetni, odpowiedzialni; obu udaje się pod koniec opowiadanych historii sklecić ładne parę zdań, i to jakich zdań! (zaciekawionych czytelników uprasza się o osobiste przeczytanie książek; my tu bowiem spoilerów ani nie uprawiamy, ani też nie zasiewamy:)
·     Wspomnianą już idyllę polskiej rodziny Borejków (westalką = menedżerką tego ogniska jest Babcia Mila, charyzmatycznym acz niezaradnym patriarchą zaś Dziadek Ignacy) możemy porównać z sielanką nie tylko międzyrasowego, ale nawet międzygatunkowego pojednania dokonanego za sprawą Kapitana – Króla Marchewy. Czyż jego dziecięca wiara w zwycięstwo dobra nie odpowiada dokładnie ewangelicznemu duchowi zawartemu u Musierowicz?
·    Nie myśl jednak, Drogi Czytelniku, że którakolwiek z tych książek przypomina kazanie. Nic bardziej błędnego! Humor nie do wydestylowania z języka, komizm sytuacji, oryginalny dowcip wynikający z „efektu zaskoczenia”, komentarze obracające w żart trudne nieraz decyzje... Tak Musierowicz, jak i Pratchett są w tym mistrzami (słowa – klucze: żarówka, idiom, dzieńdobry dzieńdobry, chleb i płeć krasnoludów, napięcie przedpełniowe, ognioodporny ceramiczny ateista, itd. itp. etc.).
·    Jakkolwiek to zabrzmi, muszę napisać: w obydwu tych dziełach mamy do czynienia z kobietą z ruchomym futrem... Obie te kobiety miewają problemy z niektórymi częściami garderoby; więcej nie powiem. Aha, jedna chciała odejść, ale nie odeszła; druga nie chciała, lecz musiała i odeszła:( Mam jednak nadzieję, że wróci!
·      Dwie inne kobiety wyraziście manifestują bunt: Laura Tygrysek oraz Cudo Tyłeczek. Każda groźna na swój sposób, ale jednocześnie gwałtownie potrzebująca prawdziwego uczucia i zdrowego poklasku.
·    Następna rzecz, która się z poprzednimi wiąże, to sugestia nadchodzącego młodego pokolenia: już to dzieci, już to, hmmm, szczeniaków...
·    Znacząca obecność łaciny, czy to w komentarzach Ignacego seniora oraz Ignacego Grzegorza juniora, czy też w herbarzu Królewskiego Kolegium Heraldycznego, to kolejna prawidłowość, nie tylko łącząca obie książki, ale i przypominająca o wspólnych korzeniach naszych i waszych...
·   Wegetarianizm: dla kogoś, kto od dobrych kilku lat czuje się dyskryminowaną mniejszością kulinarną, każda wzmianka o wegetarianizmie w literaturze, a jeszcze w dobrej i poczytnej literaturze, to jest TO!
·      Cena: Pratchett mniej więcej po 26,00 PLN, Musierowicz takoż. Ilość stron: odpowiednio 302 oraz 208. Ilość egzemplarzy, czyli nakład: ponad 10 000 dla MM oraz  „każdy kolejny nakład większy od poprzedniego” dla TP. Czyżby jednak mieli jakiś wspólny rynek?:)
·        Wszechogarniający optymizm i „miłujący krytycyzm” wobec problemów na styku: ludzie – ludzie, ludzie – cywilizacja, ludzcy nieludzie – nieludzcy ludzie; być może mniejsze niż w pierwszych tomach obu cykli (o, masz! Kolejne podobieństwo?!), ciągle jednak dominujące.

Punkt drugi, czyli RÓŻNICE 
(których jest wedle mnie zdecydowanie mniej, ale może to i one decydują o różnych odbiorcach?):
·        Różne rekwizyty: ogólnie w Świecie Dysku do porządku dziennego (a zwłaszcza nocnego) należą rozliczne walki, broń, trucizna, arszenik, a w tej książce szczególnie samobójstwa golemów, Vimesa problemy z alkoholem, nieludzkie istoty i istnienia, niewiarygodna nobilitacja Nobbsa, itd. W świecie Jeżyc zaś tradycyjnie prym wiodą książki, dysputy moralno – filozoficzne (tak, pojawia się wreszcie słowo „seks”, ale kontekst zupełnie rozbija argumentację wszystkim krytykującym do tej pory jego brak), antytelewizja/antypopkultura.
·        Różne semantycznie i gramatycznie tytuły, aczkolwiek oba są wiele mówiące i znajdujące szerokie skojarzenia: „Język Trolli” to po pierwsze sposób wyrażania się bohaterki tytułowej, Trolli Stanisławy, czyli muzyka i śpiew oraz wibrujące iskierki śmiechu we wszystkim, co mówi, a mówi ona wtedy, kiedy rzeczywiście ma coś do powiedzenia. To zjednuje jej praktycznie wszystkich słuchaczy. Trolle to też synonim pewnego gatunku mężczyzn, który najpierw bije, potem myśli. Zaskakujące, że i ten język – można rzec język ciała – w niektórych sytuacjach komunikacyjnych sprawdza się znakomicie. Prawdopodobnie jednak tylko wtedy, kiedy uczestnikami dialogu są młodzi chłopcy, tacy jak Ignaś czy Józinek. „Na glinianych nogach” owszem, kojarzy się z ZSRR czy nawet dzisiejszą Rosją, czyli kruchym choć kolosalnym wybrykiem natury, albo raczej ułomnym produktem ludzi wierzących, że „byt określa świadomość”... W tym jedynym przypadku na szczęście to świadomość określiła byt Funkcjonariusza Dorfla. Nic więcej nie powiem, enter!

Cóż mogę napisać na zakończenie – jeśli jakiegokolwiek chłopaka / mężczyznę / faceta / trolla przekonałam niniejszym do przeczytania choćby pierwszych 3 kartek dowolnej książki Musierowicz (jednym słowem do dania Jej szansy), uznam to za olbrzymi sukces. A jeśli nie – trudno. I tak sama będę Ją często cytować i na Niej się wzorować. 

A tak na marginesie proponuję krótki konkurs – w której z książek MM znajduje się epizod harcerski?? Odpowiedzi proszę zamieścić w komentarzach; jeżeli będą prawidłowe, to i nagrody się znajdą!

[1] Kolejność w tym prostym łańcuchu skojarzeń nie ma żadnego znaczenia i zawsze można ją odwrócić.
[2] Nie widząc konieczności upubliczniania naszych małżeńskich dialogów swoją subtelną odpowiedź zamieściłam w wygaszaczu ekranu. I niech tam zostanie.
[3] Niektórzy nawet we własnej (intercyza!) bibliotece;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz