Film „Szkoła Rocka” pokazuje sytuację, w której projekt szkolny
powstaje spontanicznie, a jego początek jest całkowicie improwizowany: śpiewający
gitarzysta, którego wyrzucono z zespołu rockowego, podszywa się za swego
przyjaciela i udaje nauczyciela „zastępczego” w jednej z prywatnych szkół
amerykańskich, żeby zarobić na czynsz.
Na początku Pan S. planuje tylko
przeczekać swój miesiąc zastępstw, pozwalając uczniom robić, co im się żywnie
podoba, potem jednak zaczyna uczyć ich <<prawdziwej muzyki>>, czyli
rocka. Pięknie pokazano, w jaki sposób samozwańczy pedagog wydobywa z
podopiecznych to, co najlepsze i jak cudownie motywuje do działań, pozwalając
im uświadomić sobie, co jest dla nich naprawdę ważne oraz przekazując ideologię
zmiany świata poprzez choćby jeden rockowy koncert.
A cała kilkunastoosobowa
klasa Pana S. zgodnie akceptuje jego pomysł na projekt pod tytułem „rock band”
i dowiedziawszy się, że daje on prawa do uczestniczenia w międzyszkolnym konkursie,
nie zadaje dodatkowych pytań. Wniosek: tamte dzieciaki wiedzą doskonale, z czym
się je projekty. Co więcej – każde z nich chce być zaangażowane i mieć w
projekcie swoją działkę. W efekcie widzimy profesjonalny i dopracowany w każdym szczególe występ, którego nieplanowanymi widzami stali się także
rodzice i dyrektorka szkoły i który zachwycił absolutnie wszystkich oraz
rzeczywiście zmienił świat – co prawda na małym odcinku i w ograniczonym
czasie, ale zmienił.
Pasja, motywacja, radość tworzenia - takie projekty chcę robić, czy to w rzeczywistości szkolnej czy też w edukacji nieformalnej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz