niedziela, 18 sierpnia 2013

WIERSZE 19-LETNIE 1994-1995

***
wiosną weź mnie na jaśminowisko
latem w stogu siana zanurz
jesień pokaż mi wśród winorośli
zima nas nie znajdzie


***
Usiadłam na świeżej ranie
jasny krążek poprzeczny przekrój pnia
tu była egzekucja
dopiero co odjęta gilotyna siekiery
- trociny żyją własnym życiem -
zawiodły pokrzywy puścił cnotliwy pas kory
odleciał współwinny życiem wróbel
i słychać tylko głos pomordowanych liści
....nie wiedzą co czynią...

…czynią...

…czynią...



***
Jesteś małym złotym jabłkiem z hesperyjskiego sadu spadło na mnie nieoczekiwane niezasłużenie całuję ostrożnie z nagłym strachem odrywam usta szukam ich śladu skazy na wątłej skórce (wcześniej starłam szminkę) nie ugryzę nie wprowadzę asymetrii dysharmonii w kulistość doskonałą

Zbyt złotą
Nagła pokusa
Sięgam zębami
Twardość niewzruszona tępię zgryz


***
Pełnia pełni
dwa kształty
pojmują
nieśmiertelne posłannictwo księżyca





***
Ślepy tunel głodnych ust
gdzie zielone twoich oczu światło?


***
długowłosa
bliska zielona naiwna
mimo ciemnych na dziewiczej korze plam
(to gdy szatan przed bogiem uciekał z czystej zazdrości podpalał jej boki)
Masz tyle sił brzozo!
ty niebo i piekło wraz

***
Zapocałunkowieni
zdziczewinowaliśmy
na słowikowisku

***
Najbardziej lubię
kiedy leżysz przy mnie
i masz dużo czasu
i sami sami sami
nasze włosy na poduszce

Najbardziej lubię
kiedy jesteś przy mnie


***
Tyś to z księżycem
zabiliście mnie
zobaczyłam wasze blaski
upadłam na serce


***
Chciałabym wiedzieć czy lubisz mnie gdy się budzę gdy oczy moje nie jak gwiazdy a rzęsy rozczochrane jak brzmi dla ciebie mój głos czy widzisz te zaspane włosy
ręce i nogi wciąż zmęczone (bo noc ach była gorąca)

nie pytasz co mi się śniło
ale
twoje usta wschodzą do porannego pocałunku


Potomek Ewy
Dzisiaj on zerwał jabłko
nie chciał spróbować pierwszy
ja też nie
podpełznął wąż niezgody
jabłko spadło mu na głowę


***
W objęciach twoich i nocy
a za plecami księżyc
perpetuum mobile głupiego serca
kwitnę

Teraz wiem
są śmiertelne pocałunki
żmii z języczkiem
i twoje


***
Odszedł
oczy okrągłe filiżanki
odszedł
usta domknięte palcem
odszedł
ręce najbardziej zdumione
Odszedł

Boże, jak Ty nie rozumiesz kobiet!


*autotematyka*
S. Grochowiakowi
poganko.
Tobie by nie kniaź zakutany w lisy.
Tobie pełnia paproć
krzynka miodu dziupla
ofiara dymu.
Albo tobie kół drewniany
stos
Exorciso te?


***
Tańczyliśmy a potem wziąłeś mnie za rękę prowadząc ku wyjściu
i oddawałam ci się każdym palcem, każdym ścięgnem, każdą linią papilarną
to był pierwszy akt miłosny kiedy szłam za tobą przez rozkrzyczany tłum
bezpieczna bo ukryta cała w twojej dłoni


***
jak powiedzieć pragnę pochylenia twego ciała
sosny co pada na toporowisku
przygniatając młodą brzozę
jak powiedzieć pragnę ciepła rąk
pieszczoty lżejszej od skrzydła motyla
jak powiedzieć pragnę cię i budź się ze mną o świcie

cieniem kładę ci się u stóp tam gdzie rosną pierwiosnki
niemo prosząc o skalanie
pierwotnym gestem zrywam poziomki twych palców
i błagam o wieczność tej wiosny a ty

***
Droga była jasna, prosta
- chodź tędy, bliżej – skręciłeś.
Cnota zapłakała
bo poszłam bez wahania
pytając dla pozoru
- skróty czy manowce?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz